Przyjeżdża biało-czerwona reprezentacja
Wyobrażałem sobie, że to będzie wielki mecz z niesamowitym dopingiem kibiców. W końcu to faza pucharowa Mistrzostw Świata, Polska walczy o awans do następnej rudny. W poprzednich meczach nasi reprezentanci nie błyszczeli, ale liczyłem na to, że wyjście z grupy da im dodatkową motywację. Przeciwnik nie był słaby, ale przecież chęciami można nadrobić braki w umiejętnościach.
Walka, walka walka?
Ostatecznie, i stwierdzam to z przykrością, był to najsłabszy mecz jaki miałem okazję w Gdyni fotografować i oglądać. Polacy bez werwy, bez pressingu, bez wiary w zwycięstwo. Włosi byli do ogrania, bo jedyną bramkę strzelili z karnego, a akcji z gry może mieli ze dwie kolejne. Polacy w końcówce nawet trochę bardziej przycisnęli, mieli swoje okazje, ale ostateczny obraz jaki po sobie zostawili nie budzi we mnie optymizmu. Zwłaszcza, że mecz naszej drużyny oglądałem mając w pamięci zaciekłe pojedynki innych zespołów.
Publiczność dopisała, trybuny były biało-czerwone, ale kibice dopasowali się poziomem zaangażowania do tego, co się działo na boisku. Głośniejszy doping rozlegał się tylko sporadycznie, a przez większą część meczu wybrzmiewała cisza.
Fotograficznie
Chyba zrobię sobie jakąś „checklistę” do sprawdzania przed wyjściem z domu. Dzisiaj w czytniku w komputerze została karta pamięci do drugiego aparatu. Zostałem z jednym aparatem i musiałem zmieniać obiektywy, a bieganie z dwusetką zawieszoną u boku nie należy do najwygodniejszych czynności na świecie.