Podczas każdej edycji Festiwalu Pyrkon odbywają się też koncerty. W tym roku trafił mi się wyjątkowo smaczny kąsek – koncert Nocnego Kochanka, zespołu którego słucham od dawna i cieszę się na każdą okazję ponownego spotkania i posłuchania na żywo. „Spotkania” napisałem celowo, ponieważ tym razem udało mi się bezpośrednio spotkać z kochankami. Najpierw pokażę Wam zdjęcia z koncertu, a potem opowiem o co chodzi z tym spotkaniem.
Co do spotkania. Zacznijmy od początku. Fotografowanie nie jest moim jedynym hobby. Oprócz tego buduję z klocków LEGO Od kilku lat na Pyrkonie pojawia się większa lub mniejsza wystawa z klocków, a w tej edycji stowarzyszenie Zbudujmy to, którego jestem członkiem, prezentowało swoje modele. Wiedziałem, że na Pyrkonie będzie występował Nocny Kochanek, więc postanowiłem zrobić adekwatną scenkę z klocków. Dodatkowo, zrobiłem fajne zdjęcie w dużym formacie z nadzieją, że może uda się zdobyć jakiś autograf. Taki był plan, a rzeczywistość okazała się jeszcze ciekawsza.
Tak prezentują się scenka i zdjęcie. Jak widzicie na zdjęciu zebrałem podpisy całego zespołu. Jak do tego doszło? Scenka i zdjęcie stały sobie w strefie LEGO, a ja biegałem po terenie targów i na stoisku bricksy.pl W pewnym momencie kolega mówi: „Wiesz, był tutaj Nocny Kochanek i robił sobie zdjęcie z Twoją budowlą”.
Szaleństwo, nie? Próbowałem pisać do nich na ig, ale bezskutecznie. Parę minut przed koncertem, zabrałem cały majdan – aparaty i wydruk, i stanąłem przy barierkach. Moje zawzięte machanie zwróciło uwagę menedżera, który mówi tak (fabularyzowane): „Zajebiście to wyszło. Teraz nie mamy czasu, ale po koncercie tutaj czekaj, to zrobimy spotkanie i podpisy”. Proszę Was, czego chcieć więcej?
Koncert był, jak zwykle zresztą, mega. Foty wyszły jak należy. A po koncercie szybko za kulisy do barierki. Oprócz mnie zebrał się jeszcze tłumek fanów czekających na autografy i przybijanie piątek. W pewnym momencie podchodzi pan menadżer, daje mi przepustkę VIP, a ja, cały na biało, wchodzę na zaplecze. Potem już tylko splendor i chwała. A tak na serio, to fajna gadka z chłopakami, którzy pomimo statusu gwiazd rocka, nie mieli kija w de i przybiliśmy sobie sympatyczne piątki.
No i taka to historia. Cały plan wypalił w 100%, a ja mam fajną pamiątkę i ciekawą historię.