Obie drużyny walczą o udział w play-off, więc mecz nie zapowiadał się na spacerek. Wiadomo też, że kibice Anwilu jeżdżą ze swoim zespołem na dobre i na złe, a ich doping jest szeroko znany w naszym koszykarskim światku. Dodatkowo, żeby jeszcze podnieść temperaturę spotkania, termin meczu, na prośbę drużyny z Włocławka został zmieniony (na niedzielę), co spowodowało, że spotkanie odbywało się w mniejszej z dwóch sopockich hal. Koniec końców, Trefl chociaż był gospodarzem spotkania, nie mógł w pełni korzystać z tego przywileju, bo sopocka hala w równym stopniu była wypełniona kibicami miejscowymi, jak i przyjezdnymi.
Jak na tak ważne spotkanie, mecz był zacięty, miejscami brutalny, przez cały czas rozgrywany na najwyższych obrotach. W pierwszej części Trefl wypracował kilku punktową przewagę, sięgającą nawet 8 oczek, ale zmobilizowani goście nie pozwolili uciec sopocianom i na przerwę zespoły schodziły przy remisie 39:39.
W trzeciej kwarcie Anwil podkręcił tempo i wzmocnił, i tak już solidną jak mur, obronę i odskoczył na +/- 10 punktów. Trefl dwoił się i troił, ale nie dał rady dogonić gości.
Anwil wygrywając wskoczył na 7 miejsce gwarantujące grę w play-off, a Trefl chociaż jest wyżej w tabeli na miejscu 5, to jeszcze musi się na ostatnie spotkania zmobilizować.
Fotograficznie. Po raz pierwszy spotkałem się z sytuacją, żeby kibic miał pretensje o to, że robię swoją robotę. Miejsca na hali było mało, wszyscy siedzieli sobie na głowach, więc siłą rzeczy fotografowie nie mieli komfortu do pracy, a kibice komfortu oglądania. Taka ciekawostka, ale pana w białej koszulce nie pozdrawiam serdecznie.
Trefl Sopot: Jovanović 19 (2×3, 8 as.), Zyskowski 18 (4×3), Pluta 8 (2×3), Gordon 6, Moten 2 (10 zb.) oraz Radić 8, Kolenda 7 (1×3), Kulikowski 5 Malesa
Anwil Włocławek: Greene 21 (5×3), Williams 12 (1×3, 15 zb.), Petrasek 11 (1×3), Łączyński 8 (2×3), Nowakowski 2 oraz Sanders 12 (1×3), Sobin 8, Moore 7 (1×3), Bojanowski, Słupiński