Portugalia. Lizbona i okolice

Migawki z puszki wyjeżdżają czasami na wakacje (były już w Chinach). Wtedy pstrykam jak najęty i przywożę z wyjazdu tysiące zdjęć, które potem trzeba przebrać i obrobić. Poniższe zrobiłem w zeszłym roku podczas wyprawy do pięknej Lizbony.

Słowami i obrazami opowiem Wam co zobaczyłem w Portugalii i czy warto wybrać się tam na wycieczkę.

Panoramy

Lizbona położona jest na siedmiu wzgórzach rozciągających się wzdłuż rzeki Tag, więc malowniczych widoków na całe miasto jest tam bez liku. Wystarczy wspiąć się po stromych schodach na wzniesienie i już można podziwiać widoczne poniżej rzędy domów o czerwonych dachach i kolorowych ścianach. Kiedy podniesiemy wzrok, to w oddali zobaczymy charakterystyczne przęsła mostu 25 Kwietnia, który rozciąga się nad rzeką.

 

Alfama

Alfama, czytana: wym. [aɫˈfɐmɐ], to słowo pochodzące z języka arabskiego ألحمّة / al-ḥamma, które oznacza źródło, łaźnie. Jest to najstarsza dzielnica Lizbony. Kiedyś była jej centrum, a dziś to w dużej części zaniedbane, ale malownicze kręte uliczki, zaułki i niezliczone schody. W nowszych dzielnicach miasta ulice są szersze, ale tak samo strome i tak samo „malownicze”. Rozwieszone pomiędzy domami kolorowe girlandy, które widać na zdjęciach, to pozostałość po czerwcowych uroczystościach świętego Antoniego.

W uliczkach Alfamy zakochałem się bez reszty. Wystarczył półgodzinny spacer, żeby doświadczyć wielu niesamowitych widoków. W trakcie pobytu nie raz wybierałem się w zaułki tej dzielnicy. Strome schody, domy, które swoją świetność mają dawno za sobą, nieodłączne graffiti, kolorowe drzwi i ściany, ludzie zajęci swoimi sprawami. Fotograficzny raj.

 

Tramwaje

Mówisz Lizbona, myślisz tramwaje. Wspinają się ciasnymi uliczkami, wymijają o włos przechodniów, bez końca wożąc turystów sławną linią 28. Ci, którzy nie zmieścili się do tramwaju, zwiedzają miasto elektrycznymi tuk-tukami. Bardziej wytrwali przemierzają miasto na piechotę. W górę i w dół, w górę i w dół. Lizbonę poczujesz nie tylko w sercu, ale również w nogach.

 

Azulejo

Ściany portugalskich domów zdobią ceramiczne płytki azulejo. Można je zobaczyć na murach w każdym zakątku miasta, ale i na wszelkiego rodzaju pamiątkach. Ściany ozdabiają też wielobarwne drzwi i różnorodne w kształcie i stanie okna. Mury mają już swoje lata, co tylko dodaje im uroku. Niejeden budynek jest zamknięty na głucho, opuszczony i nieremontowany. To niestety wpływ turystyki i zwiększenia cen nieruchomości, których kupienie i remontowanie było zbyt kosztowne.

 

Graffiti

Ściany Lizbony to nie tylko płytki azulejos, ale też współczesna twórczość artystów ulicy. Mało który mur, zwłaszcza w Alfamie, był wolny od malunków.

 

Klasztor Hieronimitów

Jeden z dni wycieczki poświęciliśmy na wycieczkę do Belem. Po pierwsze po to, by zobaczyć zbudowany w stylu manueliński kompleks klasztorny. Po drugie na sławne i pyszne babeczki Pastéis de Belém, które blisko 200 lat temu w tymże klasztorze zostały po raz pierwszy wyprodukowane.

Klasztorne zabudowania to kwintesencja stylu manuelińskiego, który jest specyficznym dla Portugalii, połączeniem gotyku i renesansu. Typowymi zdobieniami są motywy morskie i orientalne, a także przeróżne fantastyczne postacie i stwory. Ozdoby i ogólnie cała architektura tego kompleksu są unikalne i muszę przyznać – robią wrażenie.

Po zwiedzaniu zabytków przyszła pora na smakołyki. W pobliskiej cukierni, po odczekaniu dobrej chwili w kolejce, kupiliśmy przesłodkie i przepyszne budyniowe babeczki Pastéis de Belém. Ciastka można kupić w całej Lizbonie, ale „de Belém” są tylko w tym jednym miejscu. Pychota.

 

Pałac Pena w Sintrze

Największe wrażenie spośród wszystkich zabytków zrobił na mnie pałac Pena w Sintrze. To najbardziej kolorowy pałac jaki w życiu widziałem. Pochodzący z okresu romantyzmu, cieszy oczy szaleństwem kolorów i form, a otaczający go piękny park dodaje mu uroku.

Na zwiedzanie najlepiej zarezerwować sobie cały dzień, bo dojazd z Lizbony zajmuje dobre dwie godziny w jedną stronę (najpierw pociągiem, a potem jeszcze autobusem). Do tego dość długa kolejka po bilet i tłumy w samym pałacu nie przyspieszają tempa. Z drugiej strony nie warto się na miejscu spieszyć, zwłaszcza gdy jest taka piękna pogoda jaką my mieliśmy.

 

Czy warto?

Mógłbym się w tym akapicie rozpisywać, wymieniając wszystkie atrakcje i zalety Lizbony. Myślę jednak, że moja relacja już Was przekonała do odwiedzenia tego miasta. Mnie zachwyciło od pierwszej minuty pobytu i nawet męczące, ponad czterdziestostopniowe upały, nie zniechęciły do zwiedzania i szukania ciekawych zakątków.

Jednym słowem: warto!

 

I jeszcze chciałem Wam napisać, że decyzję o zwiedzaniu Lizbony podjąłem po lekturze świetnej strony https://infolizbona.pl/ Warto poczytać, bo dostarcza wielu przydatnych turyście informacji.

 

P.S. A to jestem ja – autor całego migawkowego zamieszania. Stoję na tarasie widokowym windy „Elevador de Santa Justa”. W tle piękna panorama miasta.

Lizbona-migawki-z-puszki-autor

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *