Migawka: krótki reportaż, zdjęcie lub kilka zdjęć z miejsca wydarzeń, ilustrujących omawiany temat. Puszka – aparat fotograficzny (potocznie).
Migawki z Pekinu
W listopadzie 2015 roku miałem niekłamaną przyjemność wyjazdu do Pekinu. Przez 10 dni pobytu starałem się jak najwięcej doświadczyć tego jakże odległego i egzotycznego miejsca. Dla miłośnika zdjęć to fotograficzne Eldorado. Na każdym kroku czekało coś nowego, niespotykanego, intrygującego i nawet prozaiczna codzienność dostarczała niezliczonej liczby tematów.
Pekin pokazał mi się jako miasto kontrastów. Architektonicznych, społecznych, kulturowych. Co ciekawe czułem się tam bardzo swobodnie i bezpiecznie. Nie wiem, czy wynikało to z mojej nieświadomości ewentualnych zagrożeń, czy bezpiecznej dzielnicy, czy faktycznie wszechobecny nadzór „wielkiego brata” powoduje pewnego rodzaju „spokój”.
Miasto
Historia miesza się z nowoczesnością. Imponujące, bogato zdobione budowle Zakazanego Miasta – dawnego pałacu cesarskiego, sąsiadują z dzielnicami hutongów, czyli kwartałów parterowych domów otoczonych wysokim murem. Nieopodal Plac Niebiańskiego Spokoju i mauzoleum Mao, budynki partii i muzeum narodowe. Parę kilometrów dalej – nowoczesne wieżowce, w tym budynek Centralnej Telewizji Chińskiej. Jeszcze dalej – obrzeża – wielopiętrowe bloki mieszkalne upstrzone klimatyzatorami i balkonami, z psimi budami i kurnikami stojącymi w okalających ogródkach.
O każdym miejscu można coś napisać. Każde ma swoją małą historię i czymś szczególnym zapisało mi się w pamięci. Zobaczycie to na zdjęciach, a ja spróbuję opisać co zapamiętałem stojąc tam i chłonąc całym sobą obcy świat.
Wejście do Zakazanego Miasta, widok z placu Niebiańskiego Spokoju. Jedno z najbardziej znanych i uczęszczanych miejsc w Pekinie. Zamglone zdjęcie to efekt smogu – tego dnia było rekordowe zanieczyszczenie i będzie to widać na kolejnych fotografiach.Wejście do Zakazanego Miasta jest bardzo dobrze strzeżone. Zarówno przez fantastyczne zwierzęta, jak i …… czujnych ludzi.Motyw zwierzęcy często powtarza się w zdobieniach Zakazanego Miasta.Zakazane Miasto to zespół kolejnych placów i pawilonów. W samym centrum kompleksu znajduje się najważniejszy budynek, a strzegą go przepiękne posągi.
Dachy budowli ozdobione są przepięknymi, najczęściej w liczbie nieparzystej figurkami. Mają one za zadanie odpędzanie złych duchów, ale i wyrażają status właściciela budowli. Więcej o figurkach możecie przeczytać tutaj: [link do strony www.salon24.pl]Wnętrza pawilonów są równie bogato zdobione.
Ten listopadowy dzień był wyjątkowo mroźny i jak widać – smog dawał się we znaki.Wracając na Plac Niebiańskiego Spokoju. To jest mauzoleum Mao Zedonga. Dobrze strzeżone, ale i udostępnione dla wizytujących.Żołnierz na służbie był bardzo poważny i skupiony na swoim zadaniu.Właściwie to każdy funkcjonariusz wykonywał swoją pracę z pełnym zaangażowaniem.Od czasu, gdy na Placu Niebiańskiego Spokoju w ramach protestów próbowano podpalać portret Mao, służby wyposażone są w gaśnice.Plac jest popularnym miejscem wycieczek służbowych i …prywatnych.Nieopodal Zakazanego Miasta, dosłownie kilka ulic dalej, wyrastają hutongi. Osiedla otoczone murem, zamykane solidnymi drzwiami. Nie wchodziłem do środka, ale udało się zajrzeć przez bramę.Tak wygląda hutong w środku. Centrum Pekinu, nieopodal jednego z najbardziej znanych i odwiedzanych przez turystów miejsc.
Podobną stylistyką jak na ostatnim zdjęciu charakteryzowała się dzielnica, w której mieszkałem. Znajduje się ona dobrą godzinę jazdy metrem od centrum. Tam zrobiłem najwięcej zdjęć, bo już pierwszego dnia wyruszyłem na pieszy obchód okolicy i kontynuowałem tę małą tradycję prawie każdego dnia pobytu.
Typowy blok upstrzony klimatyzatorami, zabałaganionymi balkonami, zakratowanymi oknami i sklepami na parterach. Widok jak z cyberpunkowego komiksu.Czyż nie jest to fotograficzny raj?Jeden na drugim, jeden na drugim.Okoliczny warzywniak.I pewnie jakiś spożywczy.Nieopodal hotelu był lokalny ryneczek. Miałem szczęście, że już pierwszego dnia zwiedzania trafiłem na dzień targowy.Podobnie jak „u nas”.Tylko warzywa jakieś inne.I jakby nieco większe.Nie wiem, czy ten ptaszek był na sprzedaż, czy służył jako ozdoba.Na pewno te były trzymane w celach hodowlanych. Kury chodziły luzem pod jednym z bloków, które widzieliście wyżej.A to już przedstawiciel „dzikiej” fauny lokalnej.Ta sama okolica po zmroku robiła inne wrażenie. Oto sklep mięsny.Były też akcenty bardziej przyjazne, niż nocny rzeźnik.Sklep ze wszystkim.
Oczywiście Pekin to nie tylko budynki takie jak te powyżej. Gdy zajrzymy bliżej centrum wyrastają przed nami nowoczesne wieżowce i centra handlowe (i to nie byle jakie sklepy). Zacznę od jednego z bardziej znanych nowoczesny budynków Pekinu – siedziby Centralnej Telewizji Chińskiej.
Siedziba chińskiej telewizji. Ten intrygujący otwór to „smocze wrota”. Wiele budynków w Chinach ma takie „dziury”. Po co? Żeby smoki, które zmierzają z gór w kierunku morza mogły się swobodnie poruszać. Tak mówi wersja „serce”. „Mózg” dopowiada, że chodzi o zapewnienie miastu wentylacji i zwiększa dostęp słońca do niżej położonych obiektów.Nowoczesność, która nie daje zapomnieć, gdzie się jest. Flaga wisi na pobliskim budynku szkoły.To samo miejsce, tylko nocą.Niech się mury pną do góry!Wiele budynków dopiero powstaje. Ten kojarzy mi się z bambusową łodygą.Oczywiście odpowiednio zmotywowani pracownicy są wydajniejsi.
Jeszcze kilka niezwykłości budowlanych. Trudno uwierzyć, ale tam na każdym kroku można było zobaczyć coś niezwykłego.
Dłuższego napisu chyba nie było?Dla fanów japońskiej animacji. Totoro!Ślepy masaż. To dopiero jest coś.
Kończę motyw architektoniczny. Zdjęć mam mnóstwo, ale te powyższe są kwintesencją tego co zobaczyłem. Sami oceńcie jak bardzo różnorodnym miejscem jest Pekin.
W następnym rozdziale parę słów i fotek o istocie każdego miasta – jego mieszkańcach.
Masa
W Pekinie mieszka ponad 20 milionów osób. I to czuć. Właściwie nie ma tam miejsca, w którym by kogoś nie było. Zwłaszcza w miejscach bardziej uczęszczanych dawało się to we znaki. Każdy był czymś zajęty – chińska władza nie lubi bezrobocia. Młodzi spieszący do szkoły albo pracy, starsi z dziećmi, uliczni sprzedawcy, przenośne punkty usługowe, a nawet porządkowi, pilnujący w zasadzie nie wiadomo czego. Jedni zapatrzeni w telefony, inni zatopieni w rozmowie. Większość nie zwracała uwagi na białego Europejczyka. Na aparat reagowali przychylnie, czasem z uśmiechem, nigdy wrogo, co najwyżej obojętnie.
Wystarczyło stanąć w jednym miejscu i zdjęcia właściwie robiły się same.
To jest jedno z moich najulubieńszych zdjęć.Czarny zawsze modny.A w Pekinie z dodatkiem maseczek antysmogowych.Maseczka jak widać nie przeszkadzała zbytnio w korzystaniu z telefonu.Który to telefon był praktycznie w każdych rękach.Chociażby po to, żeby posłuchać muzyki.Mogłoby się wydawać, że w takim „komunistycznym kraju”, wszyscy będą ubrani w smutne, szaro-bure kolory. Nic bardziej mylnego.Szyk i elegancja.I jeszcze więcej elegancji. Jeśli mnie oko nie myli, to ta brązowa torebka jest mocno markowa.Powszechnym zwyczajem Chińczyków jest „charkanie” i spluwanie na chodnik. Niezależnie od płci, wieku i stylu. Ta pani akurat tego nie zrobiła, ale nie raz widziałem równie elegancko ubrane osoby spluwające głośno na chodnik.Chińczycy lubią rozmawiać. Nie muszą się znać, żeby mieć o czym pogadać. Tutaj obwoźno-przenośny stragan ślusarski „Dorabianie kluczy”.Chińczycy lubią jeść. To lokalny food truck. Wiele takich mijałem każdego dnia, ale nie odważyłem się spróbować.Pokerka?A może coś zjeść? Nocą też było można kupić coś smacznego.Można też było spotkać mobilny komisariat policji.Albo przenośny serwis elektroniki. Skinąłem panu głową w podziękowaniu za zdjęcie, a on promiennie się do mnie uśmiechnął. Jest życzliwość na świecie, trzeba tylko umieć ją wydobyć.
Uff. Chwila oddechu. Kolejne zdjęcia czekają na pokazanie się. Co chwilę coś niezwykłego, malowniczego albo po prostu obcego dla turysty z Europy. Kolejną serię zacznę zdjęciem niezwykłym. To była w zasadzie pierwsza rzecz jaką zobaczyłem po wyjściu z hotelu.
Uliczny fryzjer. Aha, tak po prostu na ulicy. Osoby starsze mogą się tam ostrzyc za darmo.Uliczny skup złomu. W tle widać wejście do baru. Tam jadłem pyszny ryż z mięsem i warzywami. W środku na jednym ze stołów stała plastikowa micha z brudną wodą, w której pani (pewnie właścicielka) myła naczynia.Kolejny przystanek z jedzeniem.Nie jestem pewny o co tutaj chodziło. Prawdopodobnie to na co wygląda – uliczna sprzedaż zastawy stołowej i ceramiki.W metrze. Ta pani na pewno pełni ważną i odpowiedzialną funkcję. Jaką? Trudno powiedzieć.
Ludzie. Fascynujący, prawda? Niby różni od nas, a jednak tacy sami. Młodzi, starzy, dzieci, rodzice, piękni i brzydcy. Zajęci swoimi sprawami, troskami, radościami. Inni, a tacy jak my. Często o tym zapominamy.
Maszyna
Chińczycy przemieszczają się wszystkim co możliwe. Niektóre środki transportu wymykały się wszelkim definicjom bezpieczeństwa na drodze. W metrze kontrola jak na lotnisku. Bramki wykrywające metal, ale i prześwietlanie bagażu pod kątem niebezpiecznych płynów i źródeł ognia. Każde wejście na peron było obsługiwane przez kilka wyznaczonych osób. W stosownych mundurach, niektórzy przepasani intrygującymi szarfami (może to jacyś przodownicy pracy).
Mundurowych było więcej. Przy wejściu na Plan Niebiańskiego Spokoju, na terenie Zakazanego Miasta, przy wjazdach na parkingi i budynkach, w centrum handlowym, a nawet w korytarzach metra. Kontrola najwyższą formą zaufania. Podczas zwiedzania zapuściłem się na schody o ruchu jednostronnym. Zwykłe podziemne przejście pod ulicą, ale pilnujący przejścia żołnierz stanowczym ruchem ręki pokazał mi, że nie tędy droga.
Służby widzieliście już wcześniej – pokazywałem kilka zdjęć w poprzednich akapitach. Teraz skupię się na ruchu drogowym i na tym, czym mieszkańcy Pekinu się przemieszczali. Ruch drogowy to, delikatnie mówiąc, swobodne podejście do przepisów. Nie ważne czym i jak. ważne, żeby jechać do przodu, a przynajmniej tam, dokąd się chce dojechać.
Podstawowym środkiem transportu osobistego jest skuter lub skuter w wersji rozbudowanej.Skuter z fast foodem.Skuter z licho-wie-czym.Skuter dużego sklepu.Trzeba było chronić się przed zimnem. Skuter – ninja.Skuter ninja-de luxe.W wersji zabudowanej.Ekologicznej (motorower?)I najlepsze na koniec. Skuter w wersji rodzinnej. Ile tam jedzie osób? (trzy)Można było się też wybrać autobusem, ale rozkład jazdy nie pomagał.A to drogowe służby porządkowe.Na tle powyższych pojazdów najzwyklejsze w świecie samochody chińskiej poczty.Samochód, który uciekł z filmu „Auta”.I różowy merc oraz wielka bejca, dla dopełnienia obrazu całości.
Do zobaczenia?
10 dni to stanowczo za mało, żeby zobaczyć wszystko. Natłok nieznanego i ciekawego powodował we mnie lekki amok zdjęciowy. Trudno było się oprzeć pokusie fotografowania dosłownie wszystkiego. Pomimo tego, że dzisiejszy Świat bardzo zmalał, że tylko kilka-kilkanaścia godzin lotu dzieli nas od najdalszego zakamarka Ziemi, to zderzenie z obcą kulturą jest nadal dużym przeżyciem i daje wiele do myślenia.
Ten wpis powstał prawie 4 lata po mojej wizycie w Chinach, ale nadal wspomnienia się żywe i z wielką przyjemnością przypominam sobie pobyt tamże. Ciężko jest słowami przekazać wszystkie uczucia i wrażenia jakich doświadczyłem, ale może zdjęcia pozwolą Wam poczuć chociaż trochę smaku Orientu.
One thought on “Migawki z Pekinu”